Prezentujemy wspomnienia i losy Władysława Trudzika , który jako strzelec 51 pułku piechoty brał udział w wojennym szlaku tego pułku w walkach we wrześniu 1939 roku. Materiały przesłał nam wnuczek Pana Władysława, Pan Marek Małecki.
Całość składa się z Życiorysu do roku 1949 r. pamiętnika z 1939 r. napisanego odręcznie przez Pana Władysława, stenopisu z nagrania audio jego wspomnień z walk w 1939 roku oraz dalszych losów po zakończeniu wojny opisanych przez Pana Marka. W materiale zachowano oryginalną pisownię.
Życiorys
Urodziłem się w Czyszkach koło Lwowa d. 6.8.1908. Ukończyłem 5 oddziałów szkoły powszechnej w Czyszkach. W 16-tym roku życia poszedłem do pracy Lwowie na ucznia hydraulika aż do 19-tego roku. Ukończyłem szkołę zawodową 3 letnią z powodu choroby nie zdałem egzaminu na czeladnika.
Do 23-ech lat byłem przy Rodzicach. Zostałem powołany do wojska w 1933 r. w marcu aż do 1934 r. do września w 54 p.p. Tarnopol i zostałem zwolniony jako szeregowiec.
I nadal zostałem przy Rodzicach aż do 1939 r. Dostałem powołanie do 51 p.p. Brzeżany, wyjechałem do Skarżyska i tam zostałem zabrany do niewoli. Numer mój jeńca jest Lagier Stalag IX C Nr. 15458.
Z chwilą gdy otrzymałem wiadomość od swej żony zaraz wróciłem do domu w roku 1947 do Łodzi, otrzymałem pracę w Firmie Z. Mierzkowski od dn. 30.04.1947 do 20.12.1947 z braku pracy zostałem zwolniony i dostałem się do Firmy Strzelczyk, tam pracowałem od d. 22.1.1948 r. aż do dn. 17.5.1949 r.
Oryginalny życiorys kończy się na 1949 roku. Następnie wyjechał do Trzebnicy pod Wrocławiem gdzie odnalazł rodzinę wywiezioną ze Lwowa. Pracował tam jako palacz w uzdrowisku do emerytury. Na emeryturze przeniósł się do Tązew, wioski rodzinnej babci koło Łodzi, mieszkał tam i pracował na roli. Umarł w 1992 roku w wieku 83 lat. Pochowany został na tamtejszym cmentarzu.
Wspomnienia z walk w 1939 roku
Przyjechaliśmy do Skarżyska, nasz pułk 51- szy. Tam nas przywitali harcerze. Młode dziewczyny, harcerki ,w mundury poubierane. Dawali nam papierosy, cukierki. Kilka dziewczyn to chciało iść z nami, z wojskiem odejść. Chcieli iść bo się Niemców bali.
Byliśmy w tym Skarżysku i był nalot, Niemcy przylecieli samolotem. My wszyscy uciekali, bo to był pierwszy raz. To taka panika straszna, taki człowiek przestraszony, taki zdziczały, wszyscy tacy byli. I [Niemcy] zaczęli pruć, strzelać. Były dwie takie cysterny, z jakimś smarem lub czymś podobnym. I w to uderzyły bomby, to się kopciło , smugi dymu szły, daleko tak. Później po tym bombardowaniu idą dwie zakonnice.
A z naszego pułku, nie wiem ale to nie z mojej kompanii, jakiś żołnierz patrzy się - zakonnice, ale po butach patrzy że to nie zakonnice. Jazda, te zakonnice do dowódcy. Zdjęli habity a to byli Niemcy, przebrani za zakonnice. W wojskowych ubraniach, mieli też pistolety. Ten chłopak nie wiedział co z nimi zrobili, czy ich wzięli do niewoli czy ich puścili – nie mam pojęcia. Jak Niemcy te bomby zrzucali to ja uciekłem pod taką sosnę. Sosna była trochę nachylona. Głowę schowałem pod ten pień, a reszta wystawała. Po tym wszystkim zjedliśmy obiad, po tym nalocie.
Tak sobie siedzimy, a tu naraz wielki samolot. Ja byłem w łączności, mieliśmy swój sprzęt, aparaty telefoniczne, przybory, kabel i biedkę ciągnięta przez konia. Samolot nadleciał , on [koniowodny] poszedł po siano. Tak na dół była łąką. Tam była fabryka amunicji czy broni, na dole po lewo, a tutaj łąką. Patrzyliśmy z góry. Ten samolot leciał i zobaczył tego żołnierza i zrzucił bombę. Zaraz koło niego ta bomba upadła, jak on szedł. Na sznurku na szyi miał dużo siana. Ta bomba spadła a on się przewrócił tak że mu nic nie było. Wiara puściła się do tego żołnierza. Za nim dolecieli on się już podnosił. Tylko go ogłuszyło.
To pierwszy taki strach był w 39 roku. Było to 2 lub 3 września. Z koszar wyruszyliśmy 1 września. Jechałem z Brzeżan, przez Lwów, Przemyśl, do Skarżyska. Jechaliśmy też koło Radomia. Nad Radomiem samoloty krążyły, nie było słychać żeby tam strzelali lub zrzucali bomby. Tylko krążyli. Nasz pociąg zatrzymał się i wszyscy pouciekali. Poczekaliśmy chwilę i pojechaliśmy dalej. Później, na drugi lub trzeci dzień, jazda ,do tyłu wycofywać się. Wycofujemy się do takiej wioski, a z niej później na taki pagórek poszliśmy. Moich trzech dowódców i nas. Dowódca co za rekruta był porucznik Temnicki [?] , porucznik Ślepokura , porucznik Dalk [?]. Wszyscy trzej byli kapitanami już na wojnie. Patrzyli na mapy. Z tamtej wioski przeszliśmy na skraj lasu. Dowódca powiedział żeby zrzynać sosny tam gdzie były drogi. Takie grube sosny piłą zrzynaliśmy, żeby czołgi nie wjechały, żeby nie mogły przejechać, takie zapory porobiliśmy. Chłopaki nasze poszli na stanowiska. Strzelcy wyborowi okopali się, tu las a oni parę metrów od niego okopali się. Takie dołki zamaskowane były że nie było ich widać.
Karabiny przeciwpancerne mieli na dwóch nóżkach. Musieli być do tych karabinów strzelcy wyborowi. Dowódca, taki wysoki podporucznik , waleczny chłopak, jak [niemieckie] czołgi wjechały powiedział : chłopaki na gwizdek, jak ja gwizdnę dopiero dać salwę, niech oni podsuną się do nas. Oni podjechali tak bliziutko, jak stąd do wisienki, był dobry cel. [Pan Władysław gwiżdże] . On gwizdkiem gwizdnął a tu salwa od razu, bach. 16 czołgów. A tam wioska była, oni przybliżyli się blisko lasu. Z jednego czołga tylko dwóch żołnierzy uciekło, a tak to reszta, wszystko pozabijane. Chłopaki razem huraa! i na niemieckie czołgi. Co tam było w tych czołgach! Te Niemce zegarki mieli, konserwy. [Polscy żołnierze] zabrali wszystko i wycofali się. Na skraju lasu mieliśmy działka przeciwpancerne, okopane karabiny maszynowe. Cisza , spokój, trwało to może z pół godziny. Później pokazały się samoloty, z 5 lub 6, artyleria strzelała do nas, a jak nadjechały czołgi to strzelały do nas już od wioski.
Wszyscy się pokładliśmy, podawaliśmy amunicję do karabinów maszynowych. Nasi bili i tamci. Nasze działa porozwalali i nasi zaczęli uciekać, nie mogliśmy dać rady. Wieczór już się robił. Jak oni nadjechali to wszyscy rzucili się do ucieczki, a taki sierżant: stać bo strzelam! i zawrócił wszystkich. Kucharz, ale nie z naszej kuchni, z innej kompanii lub pułku, 5 dużych konserw wyrzucił. A ja widziałem. Zawołałem chłopaków. Na Niemcach zdobył, coś kombinował. Uciekaliśmy całą noc. Spotkałem z drugiej wioski chłopaka. My się poznaliśmy, przed wojną się nie znaliśmy. On był z mojej kompanii. Ja należałem do telefonistów, a on był w taborze. Położyłem się na jego wozie i spałem, chłopaki maszerowali całą noc. Wycofaliśmy się , rano on mówi: wstawaj tu masz swoją drużynę. Ja podziękowałem i poszedłem do swoich chłopaków. Maszerowaliśmy do leśniczówki, taki lasek był. Miałem brzytwę, pędzel, poszedłem tam, taka dziewczyna dała mi garnuszek i kawałek lustra, nalałem sobie wody i ogoliłem się. Jak tu się golę a tu wołają, gdzie jest ten co konserwę znalazł. Porucznik kazał zawołać mnie. Mówię zaraz, zaraz przyniosę. Kilku widziało że to ja znalazłem. Kolejka chętnych. Chłopaki takie zadowolone były że ja znalazłem konserwę. Zjedli całą. Zostało nas w kompanii 60. Reszta porozlatywała się po lesie. Później dalej uciekaliśmy, takie wzgórza były, piachy, ugory. A tu samoloty lecą. Padnij, z daleka od wozów! Położyliśmy się na wznak żeby menażek nie było widać. Samoloty przeleciały, nie zauważyły nas. Pojechaliśmy dalej. Dojechaliśmy przez łąki pod las ,pod wieczór, słońce zachodziło.
Nasze chłopaki we dwóch na czujkę szli, a szkopy usadziły w krzakach karabiny maszynowe. Dużo tam nie było tych szkopów, kilku. Karabiny maszynowe z jednej i z drugiej strony były. Tych chłopaków co byli na czujce podpuścili blisko, Hande hoch! i karabiny im zabrali. Reszta nie wiedział co się dzieje, weszli między nas - Hande hoch ! i nas wszystkich wyłapali. Tamtych dwóch dołączyli do nas. Odebrali nam wszystko, amunicję , karabiny, bagnety. Kazali rozpiąć kurtki. Ja miałem książeczkę do nabożeństwa i nieśmiertelnik. [Niemiec] obmacał mnie i już. Potem nas wieźli do obozu jenieckiego.
Do niewoli zostałem wzięty 9.IX. 39 miedzy Łopatowem a Ostrowcem. Zawieziono nas do Kielc, do Lanzdorf, na Wiedeń Altengrabow do Goty 13/X.39. Garnstadt aż do 25/XI.42 Gotha Wagon. Fab. Do 3/I.45. Kahla do 28/I.45 Talborn do przyjaciół Amerykanów 15/IX.45 Milhausen do 28/V.45 powrót do Goty aż do 3/7.45 do Wildfleken do 8/II.46 Bertergaden do Dachau 12/II.46 Komando Stalag IX G [fragment nieczytelny ] 11795. Nr Fabryczny w Gocie 71.010.
Tel.: 509-139-815
Tel.: 505476156
Tel.: 723312399
Tel.: 783991912
E-mail.: 602817487
Tel.: 516927589
Tel.: 698680086
E-mail.: 601612271
0 użytkowników i 241 gości