Ona-młoda, ładna osiemnastoletnia, on-także młody... no i oczywiście matka która sprzeciwiała się małżeństwu. Zakończeń tej historii mogło być wiele, niestety skończyło się tragicznie.
Przeglądając stary album ze zdjęciami należący do Janiny Pałki natrafiłem na zdjęcie pary młodych ludzi, młodych choć dziś mogliby być moimi dziadkami. Zapytałem „czyje to zdjęcie?” po czym otrzymałem odpowiedź „ o to ci co się zastrzelili w lesie” I wtedy moja ciekawość kazała pytać o szczegóły, kto, co i jak.
Był rok 1947, dwa lata po zakończeniu wojny, początek stalinizmu w Polsce. Czasy które mogą bardziej kojarzyć się z pieśniami o traktorach, kombinatach metalurgicznych, zwalczaniem reakcji niż wielką miłością, aż po grób.
Z przekazu dowiedziałem się jak się nazywali, skąd byli, że on zastrzelił pierw ją, a potem siebie. I co najważniejsze że to wydarzenie odbiło się echem po całej okolicy. Sprawa musiała być naprawdę interesująca skoro o nieszczęsnej parze kochanków powstała nawet piosenka. Piosenkę śpiewał sam Józef Myszka- przyjaciel tych których połączyła mogiła.
Kilka dni temu zakupiłem książkę „Alfabet absolwenta” która była pokłosiem 70 lecia iłżeckiego Liceum Ogólnokształcącego. W pozycji tej znalazłem wiersz-piosenkę opisującą tę tragiczną historię. Wiersz został opublikowany w roku 2005 na łamach „Życia Powiśla”. Utwór szczegółowo opowiada o ostatnich dniach życia młodej pary, ich problemach oraz przebiegu tragedii. Opisano także iłżeckiego fotografa- Frankiewicza oraz fakt zrobienia ostatniej fotografii - właśnie tej ze starego albumu.
W iłżeckiej parafii nieszczęście się stało,
Że się dwoje młodych ludzi w sobie zakochało.
Ona była z Kotlarki, Antosia Warylakówna,
Co do jej piękności nikt jej nie dorównał.
On z Błazin Łabęcki, był chłopak niebiedny,
Przystojny mężczyzna, cieśla odpowiedni.
Jego ojciec swatał ze wdową po bracie
Całe gospodarstwo, mówi, czeka na cię.
Lecz on nie miał chęci ani przyjemności,
Bo chciał swej Antosi dotrzymać wierności.
Antosia z Władziuniem słowo sobie dali,
Aż we wtorek siódmego października trupem popadali.
Bo matka Antosi to za nic nie chciałabym,
I biednego Władka zbójem nazywała.
Możesz nawet Antosiu bić głową o ścianę,
Wesela nie zrobię, przy słowie zostanę.
Lepiej byś umarła, bym cię pochowała.
Niż z Łabęckim Władkiem przy ołtarzu stała.
W pewien poniedziałek już wieczorem przyszli,
A matka ci na nich: idźcie skądście przyszli.
Więc wyszli z mieszkania, zalali się łzami
I poszli do Iłży polnymi ścieżkami.
Co teraz zrobimy? Mamusia wygnali.
I przez całą drogę śmierć swą wygadali.
U jej siostry Jadzi w Iłży nocowali
I co zrobią jutro, sobie planowali.
Rano Pana Frankiewicza jeszcze odwiedzili
I dwa zdjęcia na pamiątkę ludziom zamówili.
Chcieli tajemnicę po sobie zachować
Poszli do spowiedzi na śmierć się szykować.
Zaprzysięgli sobie śmierć zrobić kulami,
By swoich rodziców zasmucić trupami.
Poszli na skraj lasu, tam chwilę postali
Pożegnali się i rzewnie zapłakali.
Chodź luba Antosiu, ułożę ci fale,
Do swoich rodziców nie wrócimy wcale.
Pewną kobiecinę, Kopałkę, spotkali
I na świadka śmierci sobie zawołali.
Władek siedemnaście tysięcy jej podał;
To ojcu doręczycie, bez namysłu dodał.
Smutne nasze życie, smutne mnie i Tobie
Nie chcą nas połączyć, niech połączą w grobie.
Prosto w serce do niej strzelił, włosy jej przygładził,
Dał wystrzał na wiwat, sobie kulę wsadził.
Orkiestra im grała marsza żałobnego,
Jak ich prowadzili do grobu ciemnego.
Grabarze, grabarze, kopcie dół głęboki
Trzy łokcie szeroki, a cztery głęboki.
Tam na naszych głowach czarny krzyż postawcie
A na naszych nogach białe róże wsadźcie
Niech Antosia z Władkiem w całym świecie słynie.
W parafii iłżeckiej druga para ginie.
Matki moje matki, bierzcie przykład z tego
I nie rozłączajcie kochania żadnego.
Niechaj ta piosenka w cały świat poleci
Że przez podłą matkę poginęły dzieci.
Idź matko na cmentarz, idź popatrz na zdjęcia
Twojej miłej córki nikt nie ujrzy więcej.
Wiersz opisuje wydarzenia z dnia 7 października 1947 roku.
Grób Antosi Warylakównej i Władzia Łabęckiego znajduje się na nowym cmentarzu po prawej stronie, w trzecim rzędzie od muru.
Na ich nogach nie rosną już białe róże tylko chryzantemy, krzyż nie jest czarny tylko szary, betonowy z jedna sałbo czytelną tabliczką.
Tel.: 509-139-815
Tel.: 505476156
Tel.: 723312399
Tel.: 783991912
E-mail.: 602817487
Tel.: 516927589
Tel.: 698680086
E-mail.: 601612271
0 użytkowników i 241 gości