Wystąpiły o zgodę na ustawienie w sumie 46 wiatraków. Dla dzierżawiących grunt rolników to zysk, dla ich sąsiadów - utrapienie. Pod protestem przeciwko inwestycji podpisało się już ponad 1,5 tys. osób

Jak informuje Marek Łuszczek, zastępca burmistrza Iłży, w budowę farmy wiatrowej chcą zainwestować dwie firmy: Molen Wind i Horyzonty. Dla obu firm wydano już decyzje środowiskowe na podstawie operatów o oddziaływaniu inwestycji na środowisko, pozytywnie zaopiniowanych przez sanepid i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.

Jak można przeczytać na stronie internetowej spółki Molen Wind, chce ona ustawić 39 turbin wiatrowych na 35 działkach o łącznej powierzchni 258,6 ha, położonych na terenie pomiędzy Krzyżanowicami, Pakosławiem, Gaworzyną i Seredzicami. Horyzonty wystąpiły o zgodę na ustawienie w okolicy Iłży siedmiu turbin.

- Decyzje środowiskowe są już prawomocne. Teraz urząd wyda decyzję lokalizacyjną, a po niej decyzję o warunkach zabudowy - mówi Marek Łuszczak.

Inwestycja wzbudza jednak kontrowersje wśród mieszkańców gminy. Jedni są zadowoleni, bo firmy, które chcą od nich wydzierżawić działki pod wiatrownie, podpisują umowy nawet na 30 lat, co oznacza stały dochód z opłaty dzierżawnej przez ten czas. Jest też spora grupa niezadowolonych. Pod protestami, które złożono do urzędu gminy, podpisało się ponad półtora tysiąca osób. To ci, którzy obawiają się, że budowa farmy wiatrowej negatywnie wpłynie na wartość działek w okolicy i stworzy zagrożenie dla środowiska.

- Niektóre wiatrownie mają stanąć w odległości 400-450 metrów od domów. Najlepsze tereny rolnicze są zajmowane pod tę ekologicznie wątpliwą inwestycję, zwłaszcza że większa część z nich ma być ustawiona na terenie obszaru krajobrazu chronionego - mówi Grażyna Kuc, mieszkanka Pakosławia. O spadku wartości gruntów mówią też mieszkańcy Gaworzyny. A także o pogorszeniu jakości życia, m.in. „z powodu nieustannego hałasu produkowanego przez turbiny, infradźwięki, czyli fale w zakresie częstotliwości mniejszych od słyszalnych, które mogą powodować bezsenność, depresje czy zakłócenia rytmu serca, wytwarzany przez łopaty turbiny efekt migającego cienia czy zagrożenie uderzeniem pioruna”. Jak argumentują protestujący, wiatrownie są „nieobojętne nie tylko dla otaczającego krajobrazu, negatywnie wpływają na organizmy żywe; śmigła wiatraków oraz podciśnienie przez nie wytwarzane zabijają dziesiątki ptaków i nietoperzy”. „Dlaczego zatem mamy się godzić na budowę wiatraków, a tym samym narażać się na utratę zdrowia czy pieniędzy w związku z utratą wartości gruntów sąsiednich? Czy aby »proekologiczna i czysta « energia, będąca ingerencją w krajobraz i środowisko żywe, nie jest tylko kolejną próbą pozyskania unijnych dotacji?” - pytają protestujący. Mają też pretensje do władz gminy, że przygotowania do inwestycji, w tym postępowanie administracyjne, prowadzone są „po cichu”.

- Gmina się broni, że ogłoszenie o postępowaniu było zamieszczone w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie internetowej urzędu oraz na tablicach ogłoszeń u sołtysów. Tyle że takich ogłoszeń zwykle nikt nie czyta, niewiele osób ma też internet. Gmina stwarza w ten sposób pozory, że nas o wszystkim informuje. Nie było żadnej próby zorganizowania spotkania z nami, aby zapytać nas o zdanie - mówi Grażyna Kuc. I informuje, że zawiązało się stowarzyszenie przeciwko budowie farmy, które samo organizuje spotkania informacyjne z mieszkańcami. - Wiemy o protestach, każdy ma prawo do swoich opinii. Ale urząd przeprowadził postępowanie zgodnie z przepisami. Nie ma obowiązku organizowania konsultacji społecznych. To sołtysi, jeżeli wiedzieli, że sprawa jest istotna dla mieszkańców, powinni takie spotkania organizować - odpowiada Marek Łuszczak. Protestujący zapowiadają, że będą się od decyzji administracyjnych odwoływać do skutku.